09.11.2005 :: 22:27
4. Rozterki Dracona Perspektywa odkrycia właściwości amuletu tak nas pobudziła do działania, że za jego pomocą zostaliśmy animagami dzień przed Nocą Duchów. Oczywiście jako szanujący się Huncwoci musieliśmy mieć jakieś pseudonimy…. Jak się słusznie domyślałam, mogłam zamieniać się w smoka (może to za sprawą amuletu ze smoczej łuski??) a moim przezwiskiem było oczywiście Draconine (ech, i tak wszyscy tak na mnie mówią). Alexa dzięki mojej pomocy została czarnym, smukłym kotem o xywie Abra, Paul, jako najlepszy uczeń w szkole potrzebował niewiele mocy amuletu, a zamieniał się w wilka (pseudonim – Wyjec), no a zdolna Ann zamieniała się w łasiczkę – Musti. Draco nie uczestniczył w naszym planie, przez treningi quidditcha. Po odejściu Marcusa Flinta to on został kapitanem drużyny i miał na swojej blond główce losy całego pucharu Slytherinu. Zdziwiłam się bardzo, kiedy zaprosił mnie na pierwszy w sezonie trening drużyny. Oczywiście zaprosił też Alexę, Ann i Pabla. Gdy w piątek wieczorem usiedliśmy na trybunach, była tam jeszcze jedna osoba. Podeszła do nas teatralnym krokiem, zmierzyła mnie wzrokiem i rzekła: - Chcesz sobie czy nie, Draconine, ale to JA chodzę teraz z Malfoyem i TY na pewno nie staniesz mi na drodze! – Powiedziała Pansy mierząc we mnie palcem. Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, o co jej chodzi. Zastanowił mnie tylko jedna kwestia… jak to możliwe, że ona chodzi z moim najlepszym przyjacielem i ja nic o tym nie wiem! Musiałam to załatwić z Drackiem w cztery oczy. Po treningu wpadłam do ich szatni jak burza. Wyjec, Abra i Musti, zdziwieni moim zachowaniem stali na stadionie, ale i tak wszystko dokładnie słyszeli… moich wrzasków nie da się nie usłyszeć… - Czemu mi nic nie powiedziałeś?? – starałam się, żeby to zabrzmiało zdawkowo, ale coś mi nie wyszło… w moim głosie było słychać gniew, gorycz i poniżenie… - Ale co ci miałem mówić?? - Twoja panienka przyłazi do mnie z jakimiś pogróżkami, a ja mam stać spokojnie, tak?? – co z tego, że bredziłam nie na temat ?? - Wybacz, ale Cię nie rozumiem… - Chodzisz z tą… Pansy Parkinson?? – teraz wrzeszczałam… - Taaaaaak, ale zrozum, nie chciałem Ci mówić, bo myślałem, że się będziesz ze mnie śmiała, bo chyba jej nie lubisz, a ona jest o Ciebie strasznie zazdrosna i… - Zazdrosna!? O mnie?! – nie no, tego już było za wiele. - No tak, bo wiesz sama jak to wygląda, jak wszędzie chodzimy razem… - pajac, plątał się w zeznaniach, kłamca, oszust… nienawidzę go… - Jasne! Ze mną się nie będziesz się przyjaźnił, bo dziewczyna Ci nie pozwala! Dobra, jak chcesz… - wyleciałam z szatni i wpadłam na coś miękkiego. Miny Ann, Alexy i Paula wyrażały bezgraniczne zdumienie i współczucie jednocześnie. Poleciałam wprost do zamku. Przy bramie wejściowej obróciłam się i ujrzałam Huncwotów opieprzających Malfoya, Pansy skaczącą u jego boku i spuszczoną głowę Dracona. Już nic mnie nie obchodziło… Podobno najbardziej ranimy tych, których najmocniej kochamy… *** Wszyscy oczekiwali w zniecierpliwieniu na Noc Duchów… wszyscy, oprócz mnie. Nie chciałam iść, nie miałam po co iść, ale co najważniejsze, nie miałam z kim iść… Ann umówiła się z Pablem, a Alexę od początku roku podrywał jakiś długowłosy, przystojny szatyn z Gryffindoru. W NORMALNYCH okolicznościach poszłabym z Drackiem, ale w tej sytuacji, gdy jest Pansy i gdy się obraziłam… , tak, obraziłam się i nie będę nikogo prosić o litość. Mój najlepszy przyjaciel zawiódł moje zaufanie… A może źle robię?? Może powinnam mu przebaczyć?? – NIE! On musi mnie przeprosić, musi, musi, musi… Nagle amulet, który nosiłam zawieszony na szyi, zaczął mnie ciągnąć. Poddałam się jego woli, bo chciałam zobaczyć, co to za jego nowa moc… Zaprowadził mnie do pokoju wspólnego, gdzie w oknie zobaczyłam rudą płomykówkę – sowę mojej mamy. Do nóżek miała przyczepioną wieeeeeelką pakę. Rzuciłam prezent na łóżko i zaczęłam go rozpakowywać. Moim oczkom ukazała się przepiękna, czarna suknia ze zwiewnego materiału, stos krówek i najlepsza rzecz pod słońcem – mugolska czekolada. Uwielbiam ją zaraz, tuż po kremowym… W paczce był też liścik: Kochanie! Tę suknię znalazłam na strychu. Należała do Twojej babci. Jest z niewiarygodnego materiału, który zmienia kolor, wraz ze zmianą twojego nastroju. Życzę Ci miłej uczty w Helloween! Mama No tak, mamusia przysłał mi ciuszki… Najciekawsze w sukience było to, że w tej chwili przybrała kolor głębokiej, czarnej śliwki, prawie identyczny, jak Baylife… Nadszedł wieczór, a ja stwierdziłam, że siedzenie w lochach nic nie da, więc postanowiłam samotnie wybrać się na Noc Duchów. Przy wejściu do Wielkiej Sali stali Alexa z Syriuszem (bo tak miał na imię ten Gryfon) i Ann z Paulem. Nie wiem czemu, Abra była cała rozpromieniona… nie dalej jak wczoraj mówiła, że on jej się narzuca, i że go nie lubi… - Draconine, co tak długo?? Czekaliśmy na Ciebie! – blondyn uśmiechnął się do mnie. - No, to Huncwoci w komplecie – idziemy! Ich roześmiane twarze, pogodne charaktery… to było zaraźliwe. Bawiłam się świetnie, dopóki nie zdarzył się jeden incydent… Draco wyczaił mnie w tłumie. Podbiegł do mnie, wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę pokoju wspólnego Ślizgonów. Stanęliśmy w lochach, w zimnym korytarzu. Było ciemno, wszystkie świece pogasły… Malfoy wprowadził mnie w korytarz, którego jeszcze nigdy nie widziałam. Doszliśmy do drzwi, a za nimi był pokój…, nie… to była komnata. Bogato zdobiona, z miękkimi, wysiedzianymi fotelami. - Usiądź, proszę… - usłyszałam cichy, smutny głos Dracona. – Chciałaś wiedzieć wszystko, powiem ci. Nie będę nic przed Tobą ukrywał, bo dla mnie nasza przyjaźń jest ważniejsza od głupich tajemnic… Chcesz wysłuchać mojej opowieści?? – kiwnęłam głową. Poczułam się podle, ale jakaś część mnie mówiła w duchu „…dobrze mu tak, dobrze…” . - To wszystko przez mojego ojca… - zaczął Draco. Z mojej głowy upłynęły resztki złości i obrażenia na chłopaka. Znów był moim przyjacielem, zrozumiałam, że nie umiem bez niego żyć… - Jak wiesz, Sally, moja rodzina i rodzina Pansy są strasznie bogate. Ponadto oboje jesteśmy ze starych, czarodziejskich rodów. Nie zdziwiłem się, jak ojciec powiedział mi o swoich planach matrymonialnych, co do mnie. Myślałem, że sobie żartuje… nie chciałem się wiązać z żadną dziewczyną, a już najbardziej nie z Pansy… - taaaaak, to dlaczego, teraz z nią chodzi?? – Kilka tygodni temu przyszedł list… Przeczytaj go… Draconie, drogi synu… Jak Ci wiadomo, miałem ostatnio małe spięcia z panem Roderickiem Parkinson, a nie chciałbym, aby nasza wieloletnia współpraca zakończyła się w tym momencie. Bardzo zależy mi na majątku państwa Parkinson, a także na jak najlepszych stosunkach z tą rodziną. Nie traktuj tego jako prośbę, raczej jako polecenie. Panna Pansy jest jedynaczką i najważniejszą osobą dla swoich rodziców, toteż jak się zapewne domyślasz, będą mieli na względzie jej dobro. Wydaje mi się, że jeżeli Parkinson usłyszy od córki dobre słowa o Malfoyach, to powróci do współpracy ze mną. Przechodząc do sedna sprawy – masz sprawić by panna Pansy uwielbiała Cię na każdym kroku. Masz jeden tydzień, inaczej nasz plan legnie w gruzach. Życzę miłej zabawy w Noc Duchów, mam nadzieję że z panną Parkinson. Lucjusz Malfoy – ojciec. - Łolala, ale jazda… Nie spodziewałam się takiej oschłości za strony Twojego ojca… - To fakt, on nigdy nie był zbyt uczuciowy. - Lekka kicha, co masz zamiar teraz zrobić? - Nie wiem. Nie kocham Pansy, ani tym bardziej nie chcę się z nią żenić. Nie mogę jednak zawieść zaufania ojca. On na mnie liczy... – przeczytałam list jeszcze raz… - Zaraz zaraz, tu jest napisane, że Pansy jest jedynaczką, tak? - No chyba tak… - I jest oczkiem w głowie swoich rodziców, tak? - Do czego zmierzasz… - zapytał Malfoy patrząc na mnie badawczo. - Musisz ją do siebie zniechęcić, żeby jej rodzice się o tym dowiedzieli, a że mają na celu dobro córeczki… - Czekaj, wiem… Ale co konkretnie miałbym zrobić???? [dłuższa chwila ciszy] - Mam świetny pomysł… Wiesz, czego takie laski, jak Pansy nie lubią najbardziej?? - Niee!? – w mgnieniu oka się rozpromienił. - Rusz łepetyną! Nie lubią monotonii! Po prostu Twoim zadaniem będzie robienie cały czas tego samego, to Pansy się znudzi i sama Cię rzuci! - Nie rozumiem… To co? Mam na przykład cały czas drapać się po nosie, gdy się spotykamy?? – nie no, co za tępak.. - Nie, po prostu na każdej „pseudorandce” musisz proponować jej to samo, na przykład: „Pansy (tu zmieniłam głos na strasznie piskliwy ) może pójdźmy nad jezioro??”, a gdy ona powie: „o nie! Znowu nad jezioro?”, to ty: „No dobra, jak chcesz, możemy iść pooglądać gumochłony Hagrida”… i tak dalej, et cetera, et cetera… - To jest jakaś myśl, albo będę zabierał ją zawsze do szklarni nr 8. - No, wreszcie zacząłeś myśleć . Wróciliśmy na ucztę, ale przed wejściem do Sali Draco zatrzymał mnie jeszcze… - Draconine, nie jesteś już na mnie zła?? - Jesteś taki słodki, że nie mogę się na Ciebie więcej gniewać… - Fajnie… Weszliśmy razem do Wielkiej Sali, a moja suknia zmieniła barwę na jasnobłękitną…