draconine - komentarze |
13. Kwiecień… jaki lol ze mnie Końcówka marca, rozpoczynająca Święta Wielkanocne, była bardzo mokra. Wszędzie leżał do połowy stopniały śnieg, a z każdej górki małymi strugami spływały strumyki wody wieńcząc swą podróż w jeziorku na błoniach. Wtedy też przychodził malutki kryzys dla mieszkańców lochów, czyli Ślizgonów. Ogólnie lubiłam położenie naszego pokoju wspólnego względem ziemi, ale gdy jak co roku na wiosnę zerwałam się o piątej rano z powodu kapiących na mój nos kropel wody, a schodząc z łóżka wdepnęłam w małą kałużę na posadzce pomyślałam z goryczą o Gryfonach, których dormitoria są w wysokich wieżach. Chcąc nie chcąc musiałam pozbyć się bajorka spod łóżka, więc chwyciłam moja ulubioną książkę „Mała gosposia – poradnik dla młodych czarownic” (polecam! „Esy i Floresy” 19,90) autorstwa mojej ciotki Casiopei Perks. Znalazłam rozdział o małych powodziach, gdy nagle do sypialni wpadł obrzydliwy wielki, różowy króliczek… bleee… Zajączek, zapewne wielkanocny, wydał z siebie cichy jęk, po którym poznałam, że to nie kto inny jak profesor Snape… - Dzień dobry profesorze Snape, co pan psor robi w damskiej sypialni o piątej rano??? – zajączek,…yyy… Snape zmieszał się - Cicho siedź Zeller… nikt ma nie wiedzieć że to ja… - zdjął obrzydliwą maskę ze sztucznym, króliczym uśmiechem, w którym obnażał dwa wielkie siekacze i ujrzałam mistrza eliksirów w różowym wdzianku… no nie… - Będę cicho, jeśli pan mi powie dlaczego pan się tak dziwacznie przebrał. – dusiłam w sobie śmiech… gdyby to zobaczył któryś Gryfon… - Nie będę Ci nic mówił, a ty masz trzymać usta na kłódkę… JASNE???!!! – łuuu, psorek tak się wydarł, że prawie obudził całe dormitorium… jego pech… - Dobra… szerokiej drogi… zajączku… Zajączek postawił każdej z dziewcząt kolorowe jajeczko na stoliku przy łóżku i wyszedł podskakując (kicając??). No nic, może tak jest co roku… pewnie nauczyciele wyznaczają jednego spośród grona pedagogicznego i on odstawia ta szopkę… czego oni nie wymyślą… Już miałam położyć się do łóżka, gdy nagle wyrżnęłam na posadzkę (ciągle mokrą, bo Snape mi przerwał w likwidowaniu wody i zapomniałam o tym ). Gdy przyjrzałam się z bliska przyczynie mojego upadku nie miałam wątpliwości co do pochodzenia owego miękkiego, białego, puchatego przedmiotu… :> - Panie psorze Snape!!!! Profesorze Snape!!!! – Leciałam jak głupia przez korytarz, który prowadził do wieży Gryffindoru. – Profesorzeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!! - Zamknij się Zeller!!!! - wydarł się na mnie różowy zajączek, wychodzący właśnie z dziury za portretem jakiejś grubej kobiety w różowej sukni… przynajmniej kolorystycznie Snape zlewa się z otoczeniem… - Czy ty wiesz, że zaraz zwrócisz uwagę całej szkoły na mnie??? - Ale panie profesorze… pan coś zgubił – z szerokim uśmiechem na ustach podałam nauczycielowi ogonek. - A… acha… eee, więc, tego… dziękuję. Slytherin traci przez Ciebie 3 punkty i niech to będzie dla ciebie nauczką… - hehe, trzy punkty, uwaga, bo zaraz wpadnę w depresję…qrczę, jak to dobrze, że Snape ceni w Ślizgonach ich charakter (zazwyczaj podły :>). Wracając do lochów zauważyłam kątem oka niezdarne próby profesorka, który chciał przymocować ogonek do zadka… ach ci mężczyźni… *** Święta Wielkanocne minęły bardzo szybko… aż za szybko!!!! Przypomniało mi to o zbliżających się wielkimi krokami egzaminach. Pewnego pochmurnego wieczoru, gdy siedziałam przy wypracowaniu na transmutację zadałam sobie pytanie: „Czym byłoby życie ucznia bez nauki?”. Odpowiedzi znalazłam wiele i z tego powodu zapomniałam oddać McGonagall na drugi dzień wypracowania, ale przynajmniej się nie zanudziłam pisząc je . W ostatnią środę zagadałam się z Musti na przerwie obiadowej i gdy zadzwonił dzwon na lekcję byłam już spóźniona. Miałam astronomię… w cholernie wysokiej wieży!!!! Wchodząc po schodach: „Qcza faq, jak tu wysoko…” po chwili „ Zabiję architekta tej wieży jak go tylko znajdę…” po dłuższej chwili: - Potter, co ty tu robisz???? – stanęłam jak wryta. Niektórzy ludzie mają popaprane we łbach, a Potter się do nich z pewnością zalicza… Chłopak podchodził coraz bliżej do mnie a ja coraz bardziej się cofałam. Gdy trafiłam plecami na ścianę Potter podbiegł do mnie i oparł się przedramionami po dwóch stronach mojej głowy. Nie wiem dlaczego jeszcze go nie strzeliłam, ale gdy musnął nosem mój policzek już zbierałam w sobie siły… - Bliznowaty!!! Kretynie co ty robisz!!! – wściekły Malfoy natarł na Pottera i wyciągnął różdżkę. - Nie widzisz?? Właśnie podrywam ci dziewczynę… - co?? O co tu chodzi??? Dlaczego Draco nie jest na astronomii?? - Niedoczekanie Twoje! Expelliarmus!! - Protego!! – Potter pokazowo szybko wyciągnął różdżkę i zatrzymał zaklęcie tarczą. - Myślisz, że jesteś taki mądry, co?? Że każda na ciebie poleci, bo masz bliznę na czole i zapewnisz jej popularność, tak?? O nie, Sally taka nie jest!!!! Whipper!! – z różdżki Draco wystrzelił cienki bicz i walnął Pottera w twarz… z policzka chłopaka poleciała krew. - Myślisz, że takim czymś mnie pokonasz???? Drętwota!!!! - Crucio!!!! Zaklęcia się zderzyły, ale cruciatus był silniejszy i przedarł zaklęcie Pottera na pół. Harry dostał prosto w brzuch, ale osłabiony atak nic mu nie zrobił… Przez cały czas pojedynku stałam kilka stopni niżej niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. To wszystko działo się tak szybko… - Crucio!!! – ponowił swój atak Malfoy. Tym razem zadziałało… Potter zwinął się z bólu, ale po chwili wstał, otrząsnął się i już przygotowywał się do ataku, ale… - Stop!!!!!!!!! – opamiętałam się i przerwałam ta głupią potyczkę. Jacy oni są niepoważni!!!! - O co chodzi?? – Draco miał głupią minę (Harry też). - Jesteście idiotami!! Obaj!! Żeby bić się o taką głupotę??? Odbiło wam do reszty, nie chcę mieć ani z Tobą [wskazałam na Pottera] ani z Tobą [a teraz wskazałam na Draca] nic wspólnego!!!! – obu chłopców zamurowało, ale żaden nic nie powiedział, jak schodziłam w dół schodów, gdyż zadzwonił dzwonek… *** Nic nie mogło zmienić w tej chwili mojego podejścia do Pottera i Malfoya… W ogóle gdzie Draco nauczył się zaklęcia niewybaczalnego??? Wiem, że od zawsze pasjonowała go Czarna Magia, ale że aż do tego stopnia??? Potter też nie był lepszy… po co próbował swoich sztuczek, przecież wie, że nie ma u mnie szans!!!??? Chociaż, może jednak ma… Nie!!!! Co ja gadam, chyba już jestem zmęczona… Od zajścia w wieży nie gadałam z żadnym z nich. Potter to pestka, ale Draco… Cały czas wysyła mi liściki na lekcjach i patrzy takim smutnym wzrokiem… Nie!!! Ja się nie poddam, nie dam się, nie będzie mną rządził jakiś podrzędny samiec [hmm, czyżby obudził się we mnie feminizm??]. Nie odzywam się do Draco i do Wyjca… Zostały mi tylko Ann i Alex… Jednak nie ma to jak potęga dziewczyn!! |
|
Tak napisali inni: |
Talk.pl :: Wróć |