[Księga gości]


.:Wielu Was tu zbłądziło:.


i'm in slytherin!

.:2024
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2023
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2022
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2021
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2020
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2019
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2018
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2017
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2016
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2015
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2014
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2013
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2012
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2011
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2010
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2009
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2008
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2007
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2006
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2005
grudzień
listopad
październik
wrzesień
sierpień
lipiec
czerwiec
maj
kwiecień
marzec
luty
styczeń
2004
grudzień
listopad
:.

Strona Domowa

.:LAY:.
pomysł: podkradziony za pozwoleniem Lady Kenobi
Draco Malfoy and Sally
Link :: 09.11.2005 :: 22:37
To już koniec opowieści o Draconine, o Ślizgonce Sally Zeller... Może keidyś dopsizę dalszą część???? Kto wie...
Komentuj(0)


Link :: 09.11.2005 :: 22:36
14. MAJ

Robiło się coraz cieplej. Słonko prażyło w małe okienka lochów, oświetlając komnaty. Nadal byłam pokłócona z Drackiem i z Paulem. Nie mam do nich siły. W ogóle zaczęłąm się zastanawiać, czy Wyjec nie miał racji co do Malfoyów. Po tym co Draco zrobił Potterowi… Poważnie pomyślałam o naszej wspólnej przyszłości. Ale z drugiej strony, czy warto zawalić tyle miesięcy bycia ze soba z powodu głupiej plotki? Co prawda – plotki bardzo prawdopodobnej, ale przecież zawsze PLOTKI!
Nie wiem, nie wiem i nie chce nawet o tym myśleć….
Zbliżają się mistrzostwa Quidditcha. Już za parę dni będzie przynajmniej wiadomo kto wygrał…

***

Dziś niedziela. Piękny dzień na quidditch. W klasyfikacji prowadzi Gryffindor, zaraz za nim jesteśmy my, Slytherin. Potem Hufflepuff i na końcu Krukoni – kujoni.
O 11.00 wyszliśmy na błonia i podążaliśmy stroneę stadionu. To już finały i każdy dom był ubrany idealnie pod swój kolor. Cztery wieżyczki powiewały czterema różnymi kolorami. Rozgrywki układały się tak:
Slytherin vs. Gryffindor
Ravenclaw vs. Hufflepuff
A potem w zależności od punktów dwa najlepsze Teamy. To będzie krwawa porażka dla Gryfonów…
Nie umiem opisywać meczów, więc napisze tylko, że sędziowała McGonagall, komentatorem była Gryfokujonka [nie wiem kto ją tam wpuścił, bo w ogóle nie miała weny do komentowania – tym bardziej w finale!].
Na boisku wynikły małe zamieszki (Draco vs. Potter, Draco vs. Weasley, Draco vs. Cała drużyna Gryffindoru) i zamiast wygrać obie drużyny – Gryffindoru i Slytherinu zostały zdyskwalifikowane!!! A to wszystko przez Malfoya!! Zabije go…
W rezultacie puchar Quidditcha dostał się w ręce Puchonów… Nie wiem z jakiej paki, ale tak właśnie się stało…
***
Przez kolejny tydzień nikt ze Ślizgonów nie odzywał się do Malfoya. I dobrze! Kretyn, zaprzepaścił taką szansę… Głupek, głupek, głupek.
A ja pogodziłam się z Paulem… Nie przyznałam mu racji, ale stwierdziłam, że takie coś nie ma sensu. Musimy trzymać się razem. Dopiero po tej kłótni zrozumiałam, jak abrdzo mi zależy na moich przyjaciołach – Ann, Alexie i Paulu. Oni są naprawdę świetni. Drugich takich wspaniałych ludzi nie znajdę na całej ziemi…
***
Zaspałam rano na starożytne runy… Biegłam, biegłam biegłam.
Cholera… w sumie po co mam biec. Nie pójde na runy i już . Z głowy. Usiadłam pod biblioteką. Nie chciałam wchodzić do środka, bo zastałabym tam Wyjca. A na razie nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Chciałam pogadać z kimś innym. Mocno ściskałam książki w rękach i myślałam o nim. I nagle usłyszałam szydercze:
- Zeller? Ty płaczesz?
- Nie, nie płaczę, Potter. – wstałam.
- Chodź ze mną. Muszę coś wysłać – Pokazał mi przesyłkę, która trzymał w ręku. Poszliśmy do sowiarni.
Nie było tam najczyściej, ale wiedziałam, ze tu nikt nam nie przeszkodzi. Opierałam się o ścianę, a Potter coś do mnie mówił. Nie słuchałam. Nie wiem czemu. Gadał coś o Voldemorcie, o jego powiązaniach z Malfoyami, o tym, że takie życie jest nie dla mnie. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Przecież to głupoty. Nigdy nie uwierzę, że Draco byłby do tego zdolny. Nigdy. Z zamyślenia wyrwało mnie jedno zdanie.
- Sal, pocałuj mnie…
- Co? Chyba cię źrebi…
- Przepraszam… już myślałem… - Zaczerwienił się… Jakie to było słodkie…
- Nie myśl tyle, nie wychodzi ci… Cześć. – Wyszłam z sowiarni. Pobiegłam do lochów, rzuciłam się na moje łóżko. Na resztę lekcji nie poszłam. Nie chciało mi się.
Siedziałam całe popołudnie w pokoju wspólnym. Sama. Tylko z książką. Nikt do mnie nie podszedł, choć wiele osób przewijało się przez salon. Nie widziałam ani Lex, ani Musti. Tylko Wyjec przyszedł późno w nocy. I tylko on do mnie podszedł.
- Sally, czemu nie było cię dziś na lekcjach? – Nie wytrzymałam i się rozpłakałam. Prosto na jego ramieniu. Tego właśnie mi było trzeba. Wypłakać się komuś. Powiedzieć co mnie dręczy, przez co nie mogę spać, jeść, myśleć… I powiedziałam mu wszystko. Wszystko po kolei, szlochając co drugie zdanie w rękaw jego szaty, który po chwili był już cały mokry.
I Paul mnie zrozumiał. I pocieszył. I pocałował w czoło jak starszy brat. Tak jak tego potrzebowałam…

***

Nie gadałam z Malfoyem, nie chciałam go znać. Uświadomił mi wszystko Paul. Z nim się trzymałam, z nim chodziłam, z nim gadałam. I z Musti i Abrą.
Lekcje były coraz luźniejsze, bo zbliżały się egzaminy końcowe. Psorzy zamiast nas cisnąć dawali nam czas na samodzielną naukę. I dobrze. Bo uczyliśmy się we czwórkę. Właściwie to Wyjuś uczył nas a potem uczył jeszcze sam siebie ;]
Egzaminy wszystkich roczników trwały aż do połowy czerwca. Myślę, że dobrze mi poszły. Chyba nigdzie się nie zawahałam, nawet na transmutacji. To dobrze. To bardzo dobrze.

***

Nadszedł czas powrotu do domu. Nie wiem sama kiedy zdążyłam się spakować. Nasze kufry zostały zapakowane do pociągu a my – uczniowie Hogwartu – podążyliśmy na ucztę. Wygraliśmy puchar domów. Pierwszy raz od 5 lat. Pierwszy raz od mojego przyjścia do tej szkoły. Puchar Quidditcha dumnie dzierżyła profesor Sprout. Uczta była wspaniała, jak wszystkie w Hogwarcie. Najbardziej w przyszłym roku będzie nam brakować Paula. On już skończył szkołę…
Rozpłakałam się. Nie będziemy już we czwórkę. Trudno. Oni wiele dla mnie znaczyli… Jestem pewna że się jeszcze spotkamy… Za rok ja też kończę szkołę…
Do zobaczenia za rok…


THE END

Komentuj(0)


Link :: 09.11.2005 :: 22:36
13. Kwiecień… jaki lol ze mnie
Końcówka marca, rozpoczynająca Święta Wielkanocne, była bardzo mokra. Wszędzie leżał do połowy stopniały śnieg, a z każdej górki małymi strugami spływały strumyki wody wieńcząc swą podróż w jeziorku na błoniach. Wtedy też przychodził malutki kryzys dla mieszkańców lochów, czyli Ślizgonów. Ogólnie lubiłam położenie naszego pokoju wspólnego względem ziemi, ale gdy jak co roku na wiosnę zerwałam się o piątej rano z powodu kapiących na mój nos kropel wody, a schodząc z łóżka wdepnęłam w małą kałużę na posadzce pomyślałam z goryczą o Gryfonach, których dormitoria są w wysokich wieżach. Chcąc nie chcąc musiałam pozbyć się bajorka spod łóżka, więc chwyciłam moja ulubioną książkę „Mała gosposia – poradnik dla młodych czarownic” (polecam! „Esy i Floresy” 19,90) autorstwa mojej ciotki Casiopei Perks. Znalazłam rozdział o małych powodziach, gdy nagle do sypialni wpadł obrzydliwy wielki, różowy króliczek… bleee… Zajączek, zapewne wielkanocny, wydał z siebie cichy jęk, po którym poznałam, że to nie kto inny jak profesor Snape…
- Dzień dobry profesorze Snape, co pan psor robi w damskiej sypialni o piątej rano??? – zajączek,…yyy… Snape zmieszał się
- Cicho siedź Zeller… nikt ma nie wiedzieć że to ja… - zdjął obrzydliwą maskę ze sztucznym, króliczym uśmiechem, w którym obnażał dwa wielkie siekacze i ujrzałam mistrza eliksirów w różowym wdzianku… no nie…
- Będę cicho, jeśli pan mi powie dlaczego pan się tak dziwacznie przebrał. – dusiłam w sobie śmiech… gdyby to zobaczył któryś Gryfon…
- Nie będę Ci nic mówił, a ty masz trzymać usta na kłódkę… JASNE???!!! – łuuu, psorek tak się wydarł, że prawie obudził całe dormitorium… jego pech…
- Dobra… szerokiej drogi… zajączku…
Zajączek postawił każdej z dziewcząt kolorowe jajeczko na stoliku przy łóżku i wyszedł podskakując (kicając??). No nic, może tak jest co roku… pewnie nauczyciele wyznaczają jednego spośród grona pedagogicznego i on odstawia ta szopkę… czego oni nie wymyślą…
Już miałam położyć się do łóżka, gdy nagle wyrżnęłam na posadzkę (ciągle mokrą, bo Snape mi przerwał w likwidowaniu wody i zapomniałam o tym ). Gdy przyjrzałam się z bliska przyczynie mojego upadku nie miałam wątpliwości co do pochodzenia owego miękkiego, białego, puchatego przedmiotu… :>
- Panie psorze Snape!!!! Profesorze Snape!!!! – Leciałam jak głupia przez korytarz, który prowadził do wieży Gryffindoru. – Profesorzeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!!
- Zamknij się Zeller!!!! - wydarł się na mnie różowy zajączek, wychodzący właśnie z dziury za portretem jakiejś grubej kobiety w różowej sukni… przynajmniej kolorystycznie Snape zlewa się z otoczeniem… - Czy ty wiesz, że zaraz zwrócisz uwagę całej szkoły na mnie???
- Ale panie profesorze… pan coś zgubił – z szerokim uśmiechem na ustach podałam nauczycielowi ogonek.
- A… acha… eee, więc, tego… dziękuję. Slytherin traci przez Ciebie 3 punkty i niech to będzie dla ciebie nauczką… - hehe, trzy punkty, uwaga, bo zaraz wpadnę w depresję…qrczę, jak to dobrze, że Snape ceni w Ślizgonach ich charakter (zazwyczaj podły :>). Wracając do lochów zauważyłam kątem oka niezdarne próby profesorka, który chciał przymocować ogonek do zadka… ach ci mężczyźni…
***
Święta Wielkanocne minęły bardzo szybko… aż za szybko!!!! Przypomniało mi to o zbliżających się wielkimi krokami egzaminach. Pewnego pochmurnego wieczoru, gdy siedziałam przy wypracowaniu na transmutację zadałam sobie pytanie: „Czym byłoby życie ucznia bez nauki?”. Odpowiedzi znalazłam wiele i z tego powodu zapomniałam oddać McGonagall na drugi dzień wypracowania, ale przynajmniej się nie zanudziłam pisząc je .
W ostatnią środę zagadałam się z Musti na przerwie obiadowej i gdy zadzwonił dzwon na lekcję byłam już spóźniona. Miałam astronomię… w cholernie wysokiej wieży!!!!
Wchodząc po schodach: „Qcza faq, jak tu wysoko…” po chwili „ Zabiję architekta tej wieży jak go tylko znajdę…” po dłuższej chwili:
- Potter, co ty tu robisz???? – stanęłam jak wryta. Niektórzy ludzie mają popaprane we łbach, a Potter się do nich z pewnością zalicza… Chłopak podchodził coraz bliżej do mnie a ja coraz bardziej się cofałam. Gdy trafiłam plecami na ścianę Potter podbiegł do mnie i oparł się przedramionami po dwóch stronach mojej głowy. Nie wiem dlaczego jeszcze go nie strzeliłam, ale gdy musnął nosem mój policzek już zbierałam w sobie siły…
- Bliznowaty!!! Kretynie co ty robisz!!! – wściekły Malfoy natarł na Pottera i wyciągnął różdżkę.
- Nie widzisz?? Właśnie podrywam ci dziewczynę… - co?? O co tu chodzi??? Dlaczego Draco nie jest na astronomii??
- Niedoczekanie Twoje! Expelliarmus!!
- Protego!! – Potter pokazowo szybko wyciągnął różdżkę i zatrzymał zaklęcie tarczą.
- Myślisz, że jesteś taki mądry, co?? Że każda na ciebie poleci, bo masz bliznę na czole i zapewnisz jej popularność, tak?? O nie, Sally taka nie jest!!!! Whipper!! – z różdżki Draco wystrzelił cienki bicz i walnął Pottera w twarz… z policzka chłopaka poleciała krew.
- Myślisz, że takim czymś mnie pokonasz???? Drętwota!!!!
- Crucio!!!!
Zaklęcia się zderzyły, ale cruciatus był silniejszy i przedarł zaklęcie Pottera na pół. Harry dostał prosto w brzuch, ale osłabiony atak nic mu nie zrobił… Przez cały czas pojedynku stałam kilka stopni niżej niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. To wszystko działo się tak szybko…
- Crucio!!! – ponowił swój atak Malfoy. Tym razem zadziałało… Potter zwinął się z bólu, ale po chwili wstał, otrząsnął się i już przygotowywał się do ataku, ale…
- Stop!!!!!!!!! – opamiętałam się i przerwałam ta głupią potyczkę. Jacy oni są niepoważni!!!!
- O co chodzi?? – Draco miał głupią minę (Harry też).
- Jesteście idiotami!! Obaj!! Żeby bić się o taką głupotę??? Odbiło wam do reszty, nie chcę mieć ani z Tobą [wskazałam na Pottera] ani z Tobą [a teraz wskazałam na Draca] nic wspólnego!!!! – obu chłopców zamurowało, ale żaden nic nie powiedział, jak schodziłam w dół schodów, gdyż zadzwonił dzwonek…

***

Nic nie mogło zmienić w tej chwili mojego podejścia do Pottera i Malfoya… W ogóle gdzie Draco nauczył się zaklęcia niewybaczalnego??? Wiem, że od zawsze pasjonowała go Czarna Magia, ale że aż do tego stopnia??? Potter też nie był lepszy… po co próbował swoich sztuczek, przecież wie, że nie ma u mnie szans!!!??? Chociaż, może jednak ma… Nie!!!! Co ja gadam, chyba już jestem zmęczona…
Od zajścia w wieży nie gadałam z żadnym z nich. Potter to pestka, ale Draco… Cały czas wysyła mi liściki na lekcjach i patrzy takim smutnym wzrokiem…
Nie!!! Ja się nie poddam, nie dam się, nie będzie mną rządził jakiś podrzędny samiec [hmm, czyżby obudził się we mnie feminizm??].

Nie odzywam się do Draco i do Wyjca… Zostały mi tylko Ann i Alex… Jednak nie ma to jak potęga dziewczyn!!

Komentuj(0)









Made by Me for Sally Zeller
All rights reserved