Link :: 04.12.2004 :: 18:45
1. Początki zawsze są trudne
No cóż, co mogę o sobie powiedzieć?? Nazywam się Sally Zeller, mam 15 lat i należę do szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Jestem na szóstym roku, mam ciemne blond włosy (bardzo ciemne :P), szaro – niebieskie oczy i upierdliwy pieprzyk pod prawym okiem. Mam kota Narcyza – czarno – białe, głupiutkie stworzenie (ale kochane mimo wszystko) i mieszkam w pokoju z dziewczyną zakochaną bez pamięci w Draconine – Pansy Parkinson i jej przyjaciółką – Milicentą Bulstrode. Nie mogę również zapomnieć o mojej najlepszej kumpeli – Alexie Jones. Po prostu od razu się polubiłyśmy, jak tylko przeniosłam się do ich pokoju (musiałam to uczynić, ponieważ moje dwie kumpele z piątego roku wyniosły się do Beauxbuttons). Pansy z kilkoma innymi dziewczynami założyły „Kółko miłośniczek Dracusia”, do którego ani ja, ani Alexa nie należymy. W sumie bez KMD nie zbliżyłabym się tak bardzo do Malfoy’a. To dzięki Pansy & co. poznałam Draco i się zaprzyjaźniliśmy.
Staram się żyć ze wszystkimi w zgodzie (tak, tak, z Potterem także). Mimo, że jestem w pełni i całkowicie czystej krwi (chciałoby się rzec: Ach! Ślizgoni!) to w sumie nie mam nic przeciwko szlamom. Draco stwierdził ostatnio, że powinien brać ze mnie przykład (kłamca ). Jedyne co mnie w nim niepokoi to to w jak sprytny sposób chce zdobyć moją sympatię. Faceci to dziwne mutanty.
Jest początek roku, słonko świeci, SUMy zdane, a Draco chce iść nad jezioro:
- Chodź, będzie fajnie – od rana tak jęczy…
- O…M…G… ile razy ci mówiłam, że nie urwę się z ONMSu?? Hagrid wrócił i coś mi mówi, że w tym roku nie będzie tak kolorowo.
- Co się Hagridem martwisz, to idiota. Saluś, plizzzz….. – zrobił taaakie oczka, że nie mogłam odmówić. Mam słabość do przesłodkich facetów, a to tylko jedna z moich wad (wspominałam już, że jestem niezwykle skromna???)
Dziarskim krokiem ruszyliśmy ku jeziorku, gdy zza moich pleców dało się słyszeć głos:
- Sally, Sally !!! – obróciłam się, żeby zobaczyć, kto tak wykrzykuje moje imię – Sally!!!!!
- No dobra, Alexa, nie musisz się wydzierać!
- Gdzie idziesz?? Przecież mamy ONMS??? Zresztą nieważne, chcę Tobie i Dracowi kogoś przedstawić!
- Aaaa… Mówisz o tych swoich przyjaciołach z siódmej i piątej klasy??
- Tak, Ann i Paul. Zaraz tu będą.- W tym momencie ujrzałam wysokiego, przystojnego blondyna, z luzacko zarzucona na ramię torbą i ładną, niewysoką szatynkę, bardzo opaloną po wakacjach.
- Cześć – przywitałam się ze Ślizgonami.
- Hej, jestem Paul.
- A ja Ann.
- Miło mi, Sally.
- Draco - O rany, miał taka minę, jakby dopiero skumał, że ten blondyn jest ładniejszy od niego.
- Gdzie się wybieracie?? – Alexa próbowała rozładować sytuację. Zauważyła, że chłopcy skaczą sobie do gardeł.
- Nad jezioro, zrywamy się z ONMSu. Idziecie z nami?? – Malfoy nie wyglądał na zadowolonego moją propozycją.
- Wiesz,… ja mam astronomię, a Ann transmutację. Gdyby to były eliksiry to mogę wiać, ale w tej sytuacji… - blondyn wyglądał na szczerze zmartwionego.
- Trudno, a ty Alexa??
- Ja pójdę na lekcję i dam wam odpisać notatki. – puściła mi oko i oddaliła wraz ze swoimi przyjaciółmi, których bardzo polubiłam. Chyba jedynie Draco nie cieszył się z nowych znajomości.
Nie zważając na humory mojego towarzysza pobiegłam w stronę jeziorka. Zrzuciłam szatę, podkolanówki i buty i wlazłam do wody w samej bluzce i spódnicy. Draco wpakował się zaraz za mną z podwiniętymi nogawkami. Woda była idealna do kąpieli, ale jeziorko na błoniach nie należało do najbezpieczniejszych.
Pobrodziliśmy trochę i z uczuciem ulgi wyrżnęliśmy na trawkę. Nagle usłyszałam niepokojące, nieartykułowane chichoty – nadchodziło KMD we własnej osobie. Przecież miały być na ONMS!!! Draco nie patrząc nawet w ich stronę zebrał nasze rzeczy i pociągnął mnie za rękę za najbliższy żywopłot.
- Ufff… udało nam się – jego mina wyrażała głęboką ulgę – Mam już tego dość.
Ile to razy wysłuchiwałam opowieści Pansy, jak to panowie Parkinson i Malfoy chcą ożenić swoje dzieci ze sobą?? Chłoptaś oczywiście się migał. Miał niemały orzech do zgryzienia. Goyle zaczął się uganiać za Milicentą, a matka Crabbe’a załatwiła synowi korki u wszystkich nauczycieli po kolei… przerypane.
Draco został sam i miał niewielki wybór: Kółko miłośniczek, albo ja i Alexa. Wybrał to mniejsze zło of course. Ma chłopak swój spryt (chciałoby się zawołać: Ach! Ślizgoni!), ale nie grzeszy błyskotliwością (jak każdy facet). Draco jest naprawdę fajny, ale już mnie wkurza powoli to znęcanie się nad Potterem, Weasleyem i Granger. Wiem, że jest prefektem, ale bez przesady (hehe… bo jeszcze mi nie podpadli).
Zbliżał się koniec ONMSu, a następne były eliksiry. Jak zwykle Snape odbierze Gryfonom punkty, dostanę „W” za mój elikisir, będzie polewa z Pottera albo Longbottoma i wszyscy pójdą zadowoleni do domu.
Tiaa, przed lochem, w którym odbywały się lekcje Draco użył swojej odznaki prefekta, aby popróbować siły. Ja z Alexą nie brałyśmy w tym udziału, w odróżnieniu do reszty Ślizgonów. Malfoy powyżywał się trochę na Nevill’u, ale chyba przesadził. Chłopak się tylko bronił… ale ale, ciekawe gdzie jest Snape??? . Ooo o wilku mowa, nauczyciel idzie.
- Panie profesorze! Longbottom zagraża życiu społeczeństwa szkoły i rozpycha się łokciami, powodując obrażenia u uczniów i prowokując bójki – wyrecytował Malfoy – proponuję SZLABAN – te ostatnie słowo zabrzmiało ja wyrok, gdyż Draco wypowiedział je z rządzą mordu w ślicznych oczkach. Jak zwykle w takich sytuacjach (kiedy znęca się na bezbronnymi) kopnęłam go zdrowo w kostkę. Przez całe eliksiry przepraszał mnie szeptem.
- Bez tego nie ma zabawy… - jęczał – Sally, stajesz się dokładnie odwrotna do mnie. Dokładnie inna, a jednak tak mi bliska…
- A może „Draconine” – powiedziała Alexa ledwo powstrzymując śmiech – to was jakoś ujednolici… - w tym miejscu nie wytrzymała i spadła z krzesła ze śmiechu. Grunt w tym, że każdy w klasie słyszał jej słowa i Gryfoni i Ślizgoni śmiali się teraz chórem, co było NIEDOPUSZCZALNE na lekcjach profesora Snape’a.
- Ach, Draconine, hmm… niech będzie. Od dzisiaj za karę za wywoływanie zamieszek w klasie Sally będzie nazywana Draconie.
- Ale, panie profesorze… - dostać burę od Snape’a to jak dźgnąć śpiącego smoka ołówkiem w oko. Teraz wszyscy Gryfoni powtarzali sobie ironicznym, nadętym głosem: „Draconine, Draconine…”. Denerwowało mnie to niemiłosiernie, próbowałam więc zaprzestać nazywania mnie w ten sposób, ale pseudonim tak do mnie pasował, że po niedługim czasie nie tylko dla uczniów, ale i dla nauczycieli byłam „Draconine”. Czasem nie mamy wpływu na słowa innych ludzi, a to w sumie od Alexy się zaczęło. Ona to rozpoczęła i ona próbowała mi jakoś ułatwić życie. Wraz z Ann, Pablem i Alexą nocami włóczyliśmy się po różnych, często nieznanych częściach zamku. Wszyscy byliśmy rządni przygód i odważni. Malfoy nam nie towarzyszył, bo chyba nie polubił Paula, ale nie przejmowałam się nim. Nareszcie miałam grono przyjaciół, którym mogłam powiedzieć ABSOLUTNIE wszystko.
Razem z Alexą próbowałyśmy jakoś przekonać chłopców do siebie, ale Draco był całkowicie przeciw, a Pablo upierał się, że „nie będzie się narzucał… jak nie, to nie”. Mimo wielu nieudanych prób nie zaniechałyśmy tego planu, ale odłożyłyśmy go na później.
Komentuj(3)
Link :: 30.12.2004 :: 13:55
2. Sekrety pewnego pergaminu
Lunch – najpiękniejsze, co może człowieka spotkać! (a propos moje hobby to … jedzenie i… spanie). Niestety, po jedzonku mamy okienko, astronomię, transmutację i starożytne runy. Czy oni chcą, żebym dostała niestrawności?? Ehh, trzeba się pogodzić ze straszn± rzeczywistością, wziąć się w garść i zrobić coś szalonego. Przecież podczas okienka nie będę się uczyć!! Alexa miała wróżbiarstwo, a Paul w tym roku zdaje OWTMy i nie mógł towarzyszyć mnie i Malfoyowi, ale Ann ochoczo poszła z nami. To co zaplanowałam było głupie/szalone/niebezpieczne/odważne (niepotrzebne skreślić :P). Pierwszy punkt: namówiłam Irytka, żeby rozwalił kran w nauczycielskim kibelku przy Sali do historii magii – zupełnie w drugą stronę od biura Filcha.
Zakręciliśmy się tam w trójkę, a kiedy woźny poszedł sprzątać (przeklinając rzęsiście) zakradliśmy się do jego gabinetu :D. Draco trząsł portkami, ale wraz z Anią wzięłyśmy go za frale i wrzuciłyśmy do pokoju. Jeszcze nigdy tu nie byłam i po prostu nie mogłam trafić w lepsze dla mnie pomieszczenie. W miejscu, gdzie powinna być ściana stała wielka, nie… WIEEEELKA półka – kartoteka. Były tam chyba wszystkie przewinienia uczniów od początku powstania szkoły. Trzy szufladki były większe od innych i jaskrawo-czerwone. Na jednej widniał napis: „Skonfiskowane i bardzo niebezpieczne”, druga była przeznaczona dla braci Weasleyów – Freda i George’a, a na trzeciej znajdowało się słowo: „Huncwoci”.
Oczywiście mnie i Anię zainteresowała tylko owa tajemnicza trzecia półeczka (Draco siedział skulony w kącie i nie wiedział co się z nim dzieje). Usiadłyśmy na podłodze i wzięłyśmy się za wertowanie zawartości szufladki… były tam różne śmieci, ale nas zainteresowało tylko jedno – charakterystyki owych Huncwotów…
1. Potter James, pseudonim: Rogacz, Jimmy, niezarejestrowany animag (zwierzę, w które się przemienia: jeleń)
2. Black Syriusz, pseudonim: Łapa, Siri, niezarejestrowany animag (zwierzę, w jakie się zamienia: duży, czarny pies)
3. Petigrew Peter, pseudonim: Glizdogon, Pete, niezarejestrowany animag (zwierzę, w jakie się zamienia: szary szczur)
4. Lupin Remus, pseudonim: Lunatyk, Remi, wilkołak
Przy ostatnim nazwisku omal nie krzyknęłam. To przecież psor Lupin, uczył nas OPCMu w trzeciej klasie!!!!! Nie do wiary… sławni Huncwoci to zmarły ojciec Pottera, ten zbiegły więzień Black, nieżyjący Peter Petigrew i nasz stary profesor… nic mnie już na świecie nie zdziwi…
Gdy ja wpatrywałam się jak głupia w listę, Draco zaczął szarpać mnie za rękę, a Ann puściła się pędem do najbliższego kibelka – wracał Filch. W sumie zapomniałam rzeczy , po którą przyszłam, ale to wcale nie był koniec mojej przygody. Draco ukrył się w jakimś kącie, a ja stałam na środku biura, gdy wtem wszedł woźny. Nie było dobrze…
- O! Panna Draconine… Jak miło panią widzieć… - powiedział to tonem, jakby wcale nie było mu miło… - Co robisz w moim biurze??
- Eeeee… ja… tego… przyszłam do pana po pewien kawałek pergaminu, który zabrał pan Potterowi na początku roku. – powiedziałam pewnym siebie tonem. Słyszałam jak Potter gadał o tym z Granger:
„… - I wiesz, i miałem tą mapę, tak, pozwala oglądać cały zamek, ale Snape ją skonfiskował i oddał Filchowi. Na szczęście jej nie uruchomili. Trzeba powiedzieć
… „
Musiałam mieć tą mapę, musiałam…
- Hmmmmmm…… - nie, Filch nie grzeszył inteligencją – hmmmm… a co dostane w zamian za pergamin??
- Przecież to tylko kartka, czy nie może mi jej pan oddać?? – jego mina mówiła „NIE!” – mogę panu powiedzieć, czyją sprawką są te łajnobomby sprzed tygodnia…
- Naprawdę?? – woźny wyglądał na mile połechtanego – Masz i mów… - podał mi pergamin, a ja podałam jakieś nazwiska z Hufflepuffu… Osiągnęłam cel…
Wyszłam z gabinetu, a Draco wybiegł za mną korzystając z nieuwagi Filcha. Znaleźliśmy Ann w pierwszej ubikacji i wypróbowaliśmy mapę.
Stuknęłam w pergamin różdżką i wypowiedziałam odpowiednie słowa. W mgnieniu oka pokazał mi się nagłówek:
„Pan Rogacz, Glizdogon, Łapa i Lunatyk mają zaszczyt przedstawić MAPĘ HUNCWOTÓW”
Co za fart, nie dość, że znalazłam bardzo użyteczną rzecz, to jeszcze dowiedziałam się sporo o niejakich Huncwotach…
Ten tydzień zapowiadał się wyjątkowo ciekawie…
Komentuj(0)
Made by Me
for Sally Zeller
All rights reserved